"Niektóre dziewczyny to takie suki, że aż nie ogarniam" - wspomniał dziś znajomy na swojej facebookowej tablicy. Prawie przeszedł mnie zimny dreszcz. Suki. Umysł sam chce spojrzeć gdzie indziej.
Oglądałam ostatnio REC, film pewnej hiszpańskiej reżyserki (tej samej, która odpowiada za "Sierociniec" i "Labirynt Fauna"). Horrory to trochę nie mój typ, zwłaszcza wtedy, kiedy nie można pomacać przestrzeni obok i poczuć, że ktoś jest z tobą, a to wszystko dzieje się gdzie indziej. Tutaj nikogo nie było, ale ktoś gdzie indziej chciał obejrzeć to ze mną. Obejrzeliśmy. Do dziś wchodząc do ciemnego pomieszczenia walczę z wyobraźnią, by nie zobaczyć tam tej nagiej, grubej, zakrwawionej, wykrzywionej dziwacznie staruszki, zaczajonej na końcu korytarza. A siedząc po ciemku w swoim pokoju, czasem odwracam się do tyłu. Od, tak. Dla pewności. Khhmm.
Jeśli nie oglądałeś REC i nie lubisz spoilerów, to najwyższy czas, by zmienić kartę albo poczytać sobie coś innego. W każdym razie - jest to film o kamienicy, w której uwięzionych zostaje kilkanaście osób i wirus zzombienia. Wirus przenosi się przez ślinę. Zombie są agresywne, brutalne i chcą rozerwać ci szyję. A kiedy im się udaje, ty chcesz rozerwać szyje wszystkim innym.
To klasyczne wykorzystanie idei inwazji zombie - wirus, ucieczka przed nim, patrzenie jak twoi przyjaciele stają się zombie, mimo że jeszcze przed chwilą uciekaliście razem i mieliście resztki nadziei, że da się uciec.
Co to wszystko ma do suk? Coś tknęło mnie, kiedy zobaczyłam ten post. I - pyk - nagle zjawisko 'zsuczenia', tak popularne, wręcz MODNE w naszych czasach - skojarzyło mi się z taką właśnie epidemią zombie.
Był sobie chłopak. Może nie pomyślał, może coś nie wyszło, może nie był zbyt odpowiedzialny, ale skrzywdził dziewczynę, która go kochała. Skrzywdził ją mniej lub bardziej. Ale za bardzo. I w momencie, w którym zimno wygrało w niej z wrażliwością, stała się suką. Stała się zombie - takim, jak w REC. Stała się ogniskiem zarazy.
Jak często chłopaki krzywdzą zwyczajne dziewczyny? Myślę, że często. Raz w skali całego życia to w tym przypadku bez przerwy w skali całego świata. Tak więc co chwila powstają nowe ogniska, zdolne odbierać niewinność i zdrowie, zdolne rozrywać szyje, zdolne przenosić wirusa. Zdolne zarażać.
Każde z tych ognisk, kiedy już staje się zombie, postępuje tak samo. Może w tej wersji wirusa roznosi się on nie tylko przez ślinę - zombie-suki zatruwają powietrze, powodując przynajmniej częściowe zzombienie w otoczeniu - wśród koleżanek, którym z przekąsem powtarzają swoje zimne sentencje i chłopaków, którzy widzą, jak mało w nich ciepła - ale choroba przede wszystkim przenosi się właśnie przez ślinę, jak w REC. Najbardziej zagrożona jest osoba, która zakocha się w suce. Nie ma szans, by suka nie złamała serca temu typowi, wiecie o tym. A wtedy on staje się zombie. Zimny bardziej niż lód, łamie serca dziewczyn, które pokochają go w przyszłości (i pośrednio tych, które go kochały, kiedy dał się złapać zombie-matce i opuścił je psychicznie i fizycznie). Tutaj efekt motyla rozwija pąki już w najlepsze. Każda z tych dziewczyn jest nowym ogniskiem zarazy. Ile serc jest w stanie złamać jedna osoba w czasie całego życia? Ile osób jest w stanie zarazić? Od kilkunastu do kilkudziesięciu lub nawet kilkuset. Zombie-matka. Wszystkie zombie-matki i zombie-ojcowie z całego świata, skrzywdzeni przypadkowo. Wszystkie ich ofiary. Wszystkie ofiary ich ofiar. Zimne suki - zimne potwory, tylko nie można ich (jak w REC) zamknąć na małej powierzchni, odseparować i czekać aż doszczętnie wybiją siebie nawzajem. Nie można ich od nas odciąć. Wciąż są wśród nas.
Może ten po twojej lewej lub ta po prawej jest już zombie. Twój ojciec i twoja młodsza siostra. Może jakieś pechowe dziecko w przedszkolu, zarażone jeszcze przez rodzica. Albo staruszka w domu starców, prawie martwa, a jednak wciąż siejąca zarazę. Może ty już jesteś zombie. Może zaraziłeś dzisiaj więcej osób, niż kiedykolwiek pokochałeś i pokochasz.
Codziennie starają się wypluć nam flaki. Ale nie mają oczu pozbawionych źrenic, nie mają sypiących się z brzucha bebechów i żadnemu z nich krew nie kapie po brodzie. Dlatego nie wiesz kiedy uciekać i nie możesz nawalać takiego shotgunem czy (je prefere) berettą defender'em. Masz nikłe szanse, by zdjąć wirusa z któregokolwiek z nich. Możesz tylko i wyłącznie pilnować, by samemu nie przekazywać wirusa dalej. By nie przelewać w innych swojego zimna. Uważaj. Wirus spróbuje przejąć nad Tobą kontrolę. Wirus stał się na tym świecie pożądany. Wirus stał się modny. Wirus chce, żebyś o nim zapomniał. Nasz świat jest prawie całkowicie zarażony.
Broń się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz